Stowarzyszenie
Pisarzy Polskich
Oddział Wrocław

INDEKS  |   PISARZE  |   KONTAKT

 

Ireneusz Makowski

Biogram ze szczyptą ironii

Nie lubię pisać biogramów, ale jak mawiał Bruno: Jak już to już.

Urodziłem się dziesięć lat po wojnie. We Wrocławiu były jeszcze ruiny i zgliszcza. Dziś to już inna bajka. Uczęszczałem do I LO przy ulicy Poniatowskiego. Wtedy jako licealista nie wiedziałem, że moja szkoła przed wojną nazywała się Viktoriaschule, a jej najwybitniejszą uczennicą była Edyta Stein. W latach 70. XX w. świadomi gierkowskiego cudu gospodarczego na lekcjach wychowawczych najczęściej odmienialiśmy socjalizm przez wszystkie przypadki. Naszym dyrektorem był Krzysztof Frydryszak, ukochany Frydziu. Niestety, już nie żyje. Potem studiowałem z przygodami filologię germańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Miałem mądrych i dobrych profesorów, ale byłem niesfornym studentem i preferowałem eskapizm. Bardziej interesowało mnie misterium Apocalipsis cum figuris Grotowskiego niż langue i parole de Saussure'a czy wolne rytmy w odach Klopstocka. Wolałem burze mózgów w teatrze studenckim Nawias, który rezydował w piwnicy Szklanego Domu od słuchania nudnych wykładów z gramatyki opisowej. Podczas studiów prowadziłem życie beatnika i kontestatora. Lubiłem nocne meetingi w akademikach. To był mój okres „burzy i naporu”. Po ukończeniu studiów próbowałem się ustabilizować, ale nic z tego nie wyszło. Cztery lata spędziłem na kontraktach w NRD. Budowa elektrowni Jänschwalde, praca w Berlinie, Cottbus, Guben, Peitz etc. Żyjąc przez te lata wśród klasy robotniczej, nie miałem wątpliwości, że „władza należy do ludu pracującego miast i wsi”. Szkoda tylko, że robotnicy i chłopi byli innego zdania.

Po upadku PRL-u zacząłem coraz częściej przebywać w środowisku wrocławskich literatów. Winna jest Marianna Bocian, która była moją sąsiadką, często pożyczała mi książki i zapraszała na spotkania. Dawała mi do przeczytania również swoje wiersze, ale niewiele z nich rozumiałem. Chyba tylko to, że życie to via dolorosa, a ludzie są skazani na wieczną udrękę. Wtedy jednak byłem daleko od takiego pesymizmu. Wchłaniałem egzystencjalizm Sartre’a, zachowując dystans do apokaliptyki i metafizyki cierpienia. Zafascynowany Statkiem pijanym Rimbauda zapragnąłem też wykąpać się w „wielkiej pieśni Morza”. W 1987 pływałem statkiem handlowym PŻM m/s Dolny Śląsk, a w 2016 zamustrowałem się na żaglowcu Thor Heyerdahl. Opublikowałem dwa tomiki poezji: Melancholię buntu (1991) i Impresje morskie (1991). Krótko potem Ewa Sonnenberg zorganizowała mi wieczór autorski w Lubinie, ale niewiele z tego pamiętam, bo wypiłem za dużo. Przełom lat 80. i 90. XX w. to feeria ciekawych imprez i spotkań: Najazdy Poetów na Zamek Piastów Śląskich w Brzegu, artystyczna cyganeria, fascynacja filozofią Wschodu, teatr alternatywny, postmodernistyczne kino, blaski i cienie transformacji ustrojowej (co za wyświechtany frazes!) jednym słowem – czas magiczno-frenetyczny, który upływał w myśl sentencji Horacego carpe diem. Pewnej nocy przeczytałem Skowyt Allena Ginsberga. Szczególnie utkwiły mi w świadomości frazy poświęcone Molochowi, np. ta: Moloch, którego opuszczam! postanowiłem wyjechać z Wrocławia i rozpocząć nowe życie na skraju Puszczy Drawskiej.

Tu, w Drawsku Pomorskim „nasza mała stabilizacja” stała się faktem: założyłem rodzinę i zbudowałem dom. Moja córka Daria, studentka psychologii jest moją największą Muzą. Tu też od 1994 pracowałem w szkolnictwie, działałem w charakterze tłumacza przysięgłego, współpracowałem z  lokalną prasą „Powiatowa Gazeta Drawska” „Zagrożenia” „Głos Drawska” „Zeszyty Siemczyńsko-Henrykowskie” uczestniczyłem w animacji życia kulturalnego. Na Uniwersytecie Szczecińskim studiowałem wiedzę o kulturze. Pracę końcową napisałem o alternatywnym teatrze.

W 2020 zakończyłem swoją drogę zawodową, która była dość urozmaicona. Pracowałem w ciągu tych lat jako tłumacz, operator, bibliotekarz, instruktor, kierownik, nauczyciel i wychowawca. Teraz jestem w końcu wolnym człowiekiem – i to brzmi dumnie.

W 2015 wydałem tom poezji Plankton, w którym zawarłem następujące credo: Moja poezja kierowana jest do odbiorcy, któremu znane są kulturowe uniwersalia i symbole, który na skutek nabytej kompetencji sprawnie porusza się wśród tekstów kultury wysokiej, który traktuje literaturę jako wyzwanie, pole twórczych poszukiwań i metafizycznych doznań, który poprzez obcowanie z literaturą staje się bardziej wrażliwy na rzeczywistość, a tym samym osiąga pełniejszy i głębszy wymiar ludzkiej egzystencji.

Na koniec cytat z filmu Rejs: No, to tyle może o sobie – na początek.

Ireneusz Makowski (1955) we Wrocławiu. Ukończył germanistykę na Uniwersytecie Wrocławskim i wiedzę o kulturze na Uniwersytecie Szczecińskim. Autor trzech książek poetyckich: Melancholia buntu (1991), Impresje morskie (1991), Plankton (2015). Publikował wiersze m.in. w piśmie artystycznym „Format”, „Zeszytach Siemczyńsko-Henrykowskich”, „Zagrożeniach”. Współpracował z prasą lokalną, m.in. „Powiatowa Gazeta Drawska”, „Głos Drawska”. Od 1994 roku  mieszka w Drawsku Pomorskim, gdzie pracuje jako tłumacz przysięgły, nauczyciel i wychowawca.


O wierszach

Moja poezja kierowana jest do odbiorcy, któremu znane są kulturowe uniwersalia i symbole, który na skutek nabytej kompetencji sprawnie porusza się wśród tekstów kultury wysokiej, który traktuje literaturę jako wyzwanie, pole twórczych poszukiwań i metafizycznych doznań, który poprzez obcowanie z literaturą staje się bardziej wrażliwy na rzeczywistość, a tym samym osiąga pełniejszy i głębszy wymiar ludzkiej egzystencji.

 

Kontakt

irdarmak55@interia.pl, tel. +48  601 556 552

 


© SPP 2021-2022